Czy dobre małżeństwo nigdy się nie kłóci? Czy odczuwanie gniewu jest złe? Czy gniew i przemoc to to samo? Czy gniew prowadzi do przemocy?
Kłócisz się. Potem masz poczucie winy, zdając sobie sprawę, że znów pokłóciliście się o byle co. Lub też przenika cię głębokie poczucie krzywdy, bo masz wrażenie, że druga osoba zawsze musi postawić na swoim. Lub też tłumisz uczucia, aż w końcu wybuchają. Czy w małżeństwie jest miejsce na gniew?
Natura gniewu
Gniew jest skomplikowanym uczuciem. Przede wszystkim – jest emocją wtórną. Powstaje, gdy czujemy się skrzywdzeni, sfrustrowani, rozczarowani. Łatwiej pojawia się gdy jesteśmy głodni, zmęczeni, chorzy, przeciążeni. Może narastać, jeśli podsycamy go myślami typu: „on to robi, bo go bawi, że tracę panowanie nad sobą”, „znowu się mnie czepia”, „bo moje zdanie nigdy się dla niej nie liczy” itp.
Złości jako takiej nie da się uniknąć. To nie jest tak, że dobre małżeństwa nigdy się nie kłócą, nigdy się nie złoszczą i zawsze się ze sobą zgadzają. Wszystkie badania naukowe mówią o dobrym małżeństwie jako związku niskokonfliktowym. Oznacza to tyle, że w dobrym małżeństwie konflikty występują, lecz są nieliczne i sprawnie rozwiązywane.
Funkcjonuje wiele mitów na temat złości. Mit pierwszy mówi o tym, że trzeba wyładować gniew, nie można go w sobie tłumić. Kiedyś był to rozpowszechniony pogląd w psychologii – mówiono o efekcie katharsis, czyli o tym, by wyrazić swój gniew otwarcie, ale w bezpieczny sposób. Na przykład kopiąc poduszkę. Późniejsze badania pokazały, że to tylko sprawia że stajemy się bardziej podatni na gniew, a gdy brakuje „bezpiecznej” możliwości wyładowywania go (nie mamy pod ręką poduszki), popycha nas do przemocy wobec ludzi lub niszczenia rzeczy. Ktoś porównał to do wody w czajniku. Jeśli chcemy by woda przestała wrzeć, musimy zdjąć czajnik z ognia. Najskuteczniejszym sposobem radzenia sobie z gniewem jest wycofanie z budzącej go sytuacji. Gdy „wyładowujemy” gniew można to porównać z szczelnym zamknięciem czajnika i podkręceniem gazu, aż czajnik wybuchnie.
Drugi mit mówi o tym, że źródłem gniewu są inni ludzie: „Ależ mnie rozgniewałeś”. Jednak to nieprawda. Gniew to moja reakcja. Każdy z nas może sobie przypomnieć sytuację, gdzie to samo zdarzenie raz wywołało gniew a innym razem nie. Dla przykładu. Moje pięcioletnie dzieci myjąc zęby często brudzą lustro pryskającą przy płukaniu wodą. Moją normalną reakcją jest przetarcie lustra i przypomnienie maluchom, żeby stawały dalej od lustra płucząc zęby. Inaczej było pewnego wieczoru, gdy strasznie zmęczona weszłam do łazienki, gdzie w kałuży leżał ręcznik a lustro było wręcz pomazane pastą. Pojawiła się myśl: „Znowu to samo, mają gdzieś co im mówię o sprzątaniu po sobie” a potem gniew – wtórny wobec poczucia frustracji. Oznacza to, że to nasz sposób odbioru sytuacji sprawia, że wpadamy w gniew.
Trzeci mit mówi o tym, że bycie ofiarą usprawiedliwia agresję. Przykładem może być pewna pani, którą mąż zwyzywał niekulturalnymi słowami. W odwecie wyrwała mu gazetę i poszarpała na kawałki a potem jeszcze uderzyła w twarz. Zemsta bynajmniej nie rozwiązuje problemu i nie sprawia, że druga osoba zauważy swój występek i zań przeprosi. Wywołuje u drugiej osoby wyłącznie poczucie krzywdy i nakręca spiralę wzajemnej agresji. Co robić w zamian – za chwilę.
Z reguły gniew pojawia się właśnie w sytuacji, gdy generalnie mamy obniżony nastrój, samopoczucie. Czasem w odpowiedzi na autentycznie doznaną krzywdę. Mamy mały wpływ na to gdzie i kiedy się pojawi, możemy jednak zdecydować co z nim dalej zrobić – czy będziemy go karmić, aż do doświadczenia porwania emocjonalnego – gdy przestajemy panować nad swoimi emocjami, czy spróbujemy coś z nim robić.
Kroki zarządzania gniewem
Podstawowa strategia to nauka rozpoznawania sygnałów ostrzegawczych. Wyczulenie na pierwsze sygnały pomaga opanować złość, zanim ona opanuje nas i doprowadzi do nieładnych zachowań.
Jak już pisałam złość jest najczęściej emocją wtórną – czyli wynika ona z poczucia bezradności wobec emocji pierwotnej – takiej jak np. poczucie odrzucenia, poniżenia, strach, lęk, wstyd,, zazdrość. Umiejętność identyfikacji emocji pierwotnej może pomóc zapobiec pojawieniu się gniewu.
Sygnałami ostrzegawczymi mogą być też automatyczne myśli, pojawiające się w odpowiedzi na nieprzyjemne wydarzenie. Przykład z życia: Marek przypalił kotlet, a żona powiedziała chcąc go pocieszyć: “Nie przejmuj się, to tylko kotlet”. Poddenerwowany mąż pomyślał: “Tylko kotlet! Ona nie lubi mięsa, więc jej nie żal, a jakby to była sałatka ale by zrobiła scenę!”, lub: „Ona to zrobiła specjalnie, wie że nie potrafię gotować i chciała, żebym się zbłaźnił”. Dobrze jest, jeśli udaje nam się wyłapać takie myśli i zanim zaczną nakręcać spiralę gniewu zadać sobie pytanie: “Jakie mam dowody na to, że to prawda?” Oczywiście – najczęściej żadne, po prostu przypisujemy komuś złe intencje.
Nauczmy się traktować złość jako znak stopu, czerwone światło, sygnał: zatrzymaj się i zastanów co się dzieje, zanim podejmiesz jakiekolwiek działanie. Podstawa to uświadomienie sobie, że masz prawo wycofać się z sytuacji, które prowokują cię silniej. Ponieważ gniew blokuje racjonalne myślenie, podstawowym celem przerwy, wycofania się jest odzyskanie spokoju. Co może w tym pomóc? Naprawdę proste rzeczy – napij się wody (unikaj alkoholu), pooddychaj świeżym powietrzem, zrób coś, na czym trzeba się skupić, ale co nie wywołuje frustracji – np. wypoleruj srebrne sztućce, wyrwij chwasty z grządki, poczytaj książkę, wyczesz psa… Możesz sobie wręcz zawczasu przygotować listę czynności, które mogłyby działać uspokajająco. Gdy wrócisz już do normalnego stanu emocjonalnego, możesz pomyśleć o tym, jak efektywnie rozwiązać problem.
Bardzo często gniew pojawia się ponieważ przypisaliśmy drugiej osobie złe intencje: „chce mi zrobić na złość”, „nienawidzi mnie”, „wie, że to mi sprawi przykrość i zrobiła to specjalnie”, „nie dba o mnie”, „myśli tylko o sobie i ma gdzieś, jak ja się czuję”. Dlatego zdrowiej jest zakładać, że żadne z was nie miało złych intencji. Większość denerwujących sytuacji jest skutkiem pomyłki, nieporozumienia, błędów w komunikacji, ocenie lub nieszczęśliwych przypadków.
Dla przykładu: Gdy Beata przyszła do domu z reklamówką drogiej markowej firmy, jej mąż Adam zdenerwował się, znając ceny tego sklepu. Złość potęgował fakt, że niedawno postanowili ograniczyć wydatki. Jakie pomyłki mogły tu zajść? Błąd oceny – Beata mogła wykorzystać posiadaną już reklamówkę do przyniesienia zwykłych zakupów. Nieszczęśliwy przypadek – Beata zobaczyła bardzo korzystną wyprzedaż i nie potrafiła się powstrzymać przed kupnem. Błąd w komunikacji – gdy rozmawiali o ograniczeniu wypadków ustalili, że Beata kupi upatrzone wcześniej buty, rezygnując z innych rzeczy, Adam o tym zapomniał. W żadnym z tych przypadków Beata nie miała intencji zrobienia na złość Adamowi. Oznacza to tyle, że zanim wydamy ocenę warto porozmawiać otwarcie o problemie. Aby złożyć wszystkie kawałki układanki, oboje musicie uwierzyć, że druga osoba opisuje swe doświadczenia zgodnie z prawdą.
Inna sytuacja zachodzi, gdy gniew wyraża się w agresywnym zachowaniu. Przy bardzo niekorzystnym układzie czynników zewnętrznych wiele osób może doznać jednorazowego porwania emocjonalnego i zrobić coś złego – zwyzywać wulgarnie drugą osobę, uderzyć ją, lub zniszczyć jakiś przedmiot. Jeśli zdarzyło się to jednorazowo – trzeba przeanalizować czynniki, które do tego doprowadziły, by zapobiec podobnej sytuacji w przyszłości. Jeśli jednak zdarza się to często – konieczne jest podjęcie terapii mającej na celu nauczenie panowania nad emocjami.
Zapobieganie i akceptacja
Na koniec dwie uwagi – w wielu przypadkach daje się sytuacjom sprzyjającym konfliktom zapobiegać. Na przykład – nie rozmawiajmy na trudne tematy gdy jesteśmy chorzy, głodni, zmęczeni itp. Gdy już wydarzy się konflikt – stwórzmy plan na przyszłość, jak możemy podobnej sytuacji zapobiec. Pamiętajmy też, że niektóre konflikty są nierozwiązywalne. Nie oznacza to, że jesteście złym małżeństwem, ale że jest to obszar ćwiczenia cnót. Dla obu stron.
Źródło:
http//www.bognabialecka.pl